Notka pod rozdziałem
Blake's POV
Mrugałam dopóki moje powieki nie otworzyły się na dobre. Byłam sama w pokoju, podłączona do różnych przewodów, które prowadziły do maszyny medycznej. Jedna z maszyn zaczęła piszczeć i pielęgniarka weszła do pokoju niemal natychmiast
- Och, dobrze, że się obudziłaś. Jak się spało ? Dobrze się czujesz ? - zapytała z uśmiechem.
- Gdzie są wszyscy ? - zapytałam oszołomiona i zaspana.
- Ludzie, którzy czekali w poczekali poszli już do domu, tak mi się wydaje. Ale ten ładny chłopiec poszedł do kawiarni po coś na śniadanie. Powinien być niebawem - wyjaśniła podczas sprawdzania moich szwów na twarzy. Następnie nacisnęła kilka guzików w swoim komputerze i spojrzała na wszystkie maszyny, zanim opuściła salę.
Starałam się zrelaksować na tym niewygodnym łóżku. Rany i siniaki nie oddawały tego jak moja skóra mnie piekła. Mój tułów bolał mnie, a najbardziej lewa strona czyli to miejsce, gdzie moje płuco częściowo było zapadnięte. Moje nadgarstki były gorące w dotyku od poparzeń spowodowanych przez liny. Nogi i dolna część ciała bolały mnie najbardziej. Ból sprawiał, że zaczęłam sobie przypominać o tym co Brian wczoraj mi zrobił. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i spadła na klatkę piersiową. Kilka innych zrobiło to samo co ona, nie byłam w stanie tego powstrzymać. Nie powstrzymałam ich też, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w ich kierunku i zobaczyłam uśmiech Justina. Jego twarz natychmiast zmieniła wyraz, kiedy zobaczył mokre smugi na moim policzku.
- Blake, wszystko w porządku ? - zapytał idąc w stronę mojego łóżka. Myślałam nad odpowiedzią, chociaż wiem, że powinna być ona natychmiastowa.
- Tak - wychrypiałam, kiedy kolejna łza wypłynęła z mojego oka. Justin wiedział, że kłamię i złapał mnie za rękę. Wolną ręką chciał wytrzeć mi kilka łez, które spływały po mojej twarzy. Delikatnie położył dłoń na moim policzku, wiedząc, że jest ona pocięta i posiniaczona.
- Wszystko będzie dobrze - Justin szepnął w moje włosy, trzymając moje drżące ciało. Chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć w to co powiedział, ale nie mogłam. Nie mogłam się zmusić, aby mu wierzyć. Coś w środku mnie nie pozwalało mi w to uwierzyć.
- Nie wiesz tego ! - prawie krzyknęłam, w tym samym czasie odepchnęłam do od siebie. Skrzywiłam się z bólu drugi raz, gdy użyłam całej mojej siły. Justin z powrotem przybliżył się do mnie, próbował mnie pocieszyć.
- Jest dobrze Blake. Rozumiem, że jesteś zdenerwowana - Justin powiedział cicho, upewniając się, że znów nie będę chciała go odepchnąć.
- Nie jest dobrze. Mam być silna. Muszę - krzyknęłam przez łzy, które coraz szybciej pojawiały się w moich oczach.
- Nie, wszystko jest dobrze - Justin szepnął patrząc w moje oczy.
- Nie ! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Piekący ból pojawił się w moim gardle. Nie byłam w stanie złapać powietrza. Alarm zabrzmiał przez cały pokój. Lekarz i pielęgniarka przybiegła do mojej sali. Justin musiał wiedzieć co się dzieje, bo odsunął się zanim go o to poproszono. Stał z dala od tego całego szaleństwa, a w jego oczach można było zobaczyć ból. Lekarz zaczął naciska przyciski na maszynie, gdy pielęgniarka przyłączyła do mojej twarzy rurkę do oddychania. Tlen spokojnie przepłynął przez mój nos, a maszyna wydała z siebie jakiś dźwięk. Lekarz zaciskał coraz więcej guzików i krzyknął coś do pielęgniarki, która wybiegła z pokoju. Chwilkę później wróciła z torbą w której znajdowała się jakaś ciesz. Lekarz włożył rurkę do mojego wenflonu, który znajdował się na moim nadgarstku. Zaczął krzyczeć jakieś liczby i mówił coś do pielęgniarki, ale nie byłam w stanie zrozumieć co.
- Krew spada, ciśnienia spada - krzyknął. Zauważyłam, że Justin zaczął iść w stronę mojego łóżka. Martwił się bardziej niż wcześniej.
- Co się dzieje ? - zapytał z niepokojem. Pielęgniarka i lekarz zignorowali go i nadal wykonywali swoją pracę. Byłam tak wyczerpana, że nawet nie zauważyłam, kiedy moje powieki stały się ciężkie. Nie mogłam utrzymać ich otwartych bo były zbyt ciężkie dla mnie. Ból przeszedł przez moje ciało, a świat stał się ciemny.
- Och, nie śpisz. To dobrze - człowiek w białym ubraniu powiedział, kiedy otworzyłam oczy. Powoli pozwalałam im dostosować się do światła w pomieszczeniu. Próbowałam poruszyć głową, aby się rozejrzeć, ale nadal miałam rurkę do oddychania z przewodami przymocowaną do twarzy. Znajdowałam się w sali szpitalnej, ale to nie był ten sam pokój, który pamiętam. Ta sala ma brązowo-niebieskie ściany i jest o wiele większa od tamtej.
- Gdzie jestem ? Co się stało ? - zapytałam
- Zanim ci wszystko opowiem, będę musiał zadać ci kilka pytań - człowiek, który jak sądzę jest lekarz wyjaśnił. - Jak się nazywasz ?
- Blake Charlie Auburn - odpowiedziałam powoli
- Dobrze, dobrze. Czy wiesz jaki mamy teraz rok ?
- 2012
- Bardzo dobrze Blake. Pamiętam wszystko co się stało ? - doktor zapytał
- Nie, pamiętam, że byłam na Hawajach z Justinem. Gdzie on jest ? - zapytałam z niepokojem w głosie.
- On nie może cię zobaczyć, dopóki nie będę pewny, że twój stan jest stabilny - wyjaśnił
- Stabilny ? Było wszystko w porządku. O czym ty mówisz ? - spytałam zdezorientowana.
- Było w porządku na Hawajach. Lekarze byli gotowi cię wypuścić już tego samego dnia. Ale potem coś się stało. Lekarze nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić, dlatego przeleciałaś tutaj, aby uzyskać lepszą pomoc - powiedział
- Gdzie jestem ? - zapytałam
- W Los Angeles. - odpowiedział.
- Jak długo spałam ? - zastanowiłam się głośno.
- Kiedy tu dotarłaś odkryliśmy, że lewe płuco zostało zainfekowane i to spowodowało, że miałaś problemy z sercem. Musieliśmy przeprowadzić operację i od tego czasu spałaś. To było sześć dni temu. - lekarz wyjaśnił powoli
- Spałam od sześciu dni ? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. Zaczynaliśmy się martwić, że już się nie obudzisz - wyjaśnił.
- O mój Boże - szepnęłam do siebie. Sześć dni ?
- Na szczęście jesteś już przytomna. Chcesz, aby ktoś cię odwiedził ? Chcesz, aby ktoś z rodziny przyszedł ? - zapytał.
- Jest tutaj Justin ? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Kochanie, ledwo cię opuścił od kiedy tutaj jesteś ? - mężczyzna powiedział przed przesłaniem mi uśmiechu. Wyszedł z pokoju. Usłyszałam stłumione głosy tuż za drzwiami, a kilka sekund później zobaczyłam Justin zaglądającego do pokoju. Nie zrobił nic, aby wejść do pokoju. Po prostu stał w drzwiach i patrzył na mnie.
- Mogę wejść ? - Justin mruknął. Zgaduje, że do lekarza, który musiał stać obok.
- Oczywiście, że tak - lekarz powiedział. Justin wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi. Powolnym krokiem szedł w moją stronę. Kiedy wreszcie dotarł do łóżka, gdzie leżałam, zobaczyłam, że z jego policzka spływają łzy. Nie dotykał mnie. Po prostu stał i patrzył na mnie ze łzami spływającymi po twarzy.
- Cześć - wyszeptałam przerywając ciszę, która panowała w pomieszczeniu. Justin rozejrzał się po sali i wziął ogromny wdech.
- Cześć - odetchnął z ulgą. Łóżko było wystarczająco duże dla niego. Mógł położyć się na nim, przy mnie, ale tego nie zrobił. Uważał, aby mnie nie dotknąć, chociaż wiedziałam, że tego chce.
- Dlaczego boisz się mnie dotknąć ? - zapytałam, lekko zawstydzona.
- Boję się, że cię zranię. Wyglądasz na połamaną - wyszeptał przez łzy
- Proszę, muszę się przytulić - powiedziałam cicho. Justinowi opadła szczęka. Od razu poczułam jego ciepłe i silne ramiona, które owijają się wokół mojego słabego ciała. To był delikatny uścisk, ale czułam jego bezpiecznie w jego ramionach.
- Nie mogę uwierzyć, że prawie cię straciłem - Justin wyszeptał w moje włosy.
- Przepraszam, że cię przestraszyłam - odpowiedziałam do jego klatki piersiowej. Pokręcił głową.
- Nigdy za to nie przepraszaj - powiedział poważnie. Skinęłam głową i przytuliłam go mocniej. Wsunął się do łóżka, położył na plecach, tak, że mogłam położył głowę na jego piersi.
- Naprawdę byłeś tutaj przez cały czas ? - zapytałam sceptycznie
- Tak. Bardzo się o ciebie martwiłem - odpowiedział
- A praca i takie tam ? Scooter jest wściekły ? - zapytałam zmartwiona.
- Jest trochę wściekły, ale rozumie, że nigdy się nie wybieram - zapewnił mnie. Czułam jak jego ręce biegają po moich włosach. Rozluźniłam się. Czułam, że moje ciało wtapia się w jego i zasnęłam. Tym razem obudziłam się kilka godzin później.
Trzy dni byłam w szpitalu, sumując cały mój pobyt to dziewięć. Moje dni wypełnione były testami i badaniami medycznymi. Zaczęłam czuć się lepiej, głównie dzięki Justinowi. Poważnie mówił, że nigdy się nie wybiera. Wychodził tylko po jedzenie, do łazienki lub gdy miałam wykonywane jakieś badania. Obudziłam się dzisiaj w dobrym humorze. Justin powiedział, że lekarza pozwolą mi wrócić do domu już dzisiaj. Powiedział mi też, że Scooter przyjdzie z nami porozmawiać. Podpisałam papiery i przebrałam się w normalne ubranie. Około południa, Scooter wszedł do pokoju, gdy Justin i ja oglądaliśmy telewizję.
- Blake, jak się czujesz ? - zapytał, szczerze zmartwiony.
- Znacznie lepiej -odpowiedziałam z uśmiechem, który on odwzajemnił.
- No cóż, naprawdę nienawidzę tego robić. Uwierz mi, próbowałem wydostać was stąd w inny sposób. Musimy o czymś porozmawiać - powiedział, zwracając się do nas.
- Co jest ? - zapytał Justin.
- Na szczęście, zachowano tą całą sytuację w tajemnicy przed prasą. Ale około dziesiątej wyszło na jaw, że tutaj jesteście. Oczywiście nikt nie wie dlaczego - Scooter wyjaśnił.
- Paparazzi są na zewnątrz ? - zapytałam. Justin owinął rękę wokół mojej tali i dał mi buziaka, abym się uspokoiła. Nie zdawałam sobie sprawy na jaką zmartwioną brzmiałam.
- Tak. Niestety nie ma przed tym ucieczki. Plotki zaraz się rozpoczną, a jeśli ludzie zaczną kopać to dowiedzą się prawy. Musicie wyjść tak jakby nic się nie stało. Kiedy spytają was dlaczego tu jesteście, powiecie im, że to były badania kontrolne, nic więcej - wyjaśnił.
- Poważnie ? A co jeśli coś się stanie ? - Justin zapytał z niepokojem
- Wiem, że to nie tak miało wyglądać i jest mi przykro z tego powody - Scooter szczerze powiedział - I jeszcze jedno. W weekend Vanity Fair organizuje kolację dobroczynną. Wy musicie tam być.
- Co ? - Justin zapytał oszołomiony.
- Bardzo mi przykro. Z wszystkich wystąpień musiałem zrezygnować, ale z tego nie zrezygnuje. To nic wielkiego, po prostu spacer po czerwonym dywanie i kolacja. To wszystko - wyjaśnił nam. Oboje wiedzieliśmy, że nie powinniśmy z nim walczyć. Skinęliśmy głową i zgodziliśmy się na ten plan. Scooter przekazał nam trochę więcej szczegółów przed wyjściem. Wyszedł ze szpitala i wrócił do pracy.
- Gotowa ? - zapytał Justin, zeskakując z łóżka.
- Myślę, że tak - odpowiedziałam i zawiesiłam torbę na ramieniu. Justin złapał mnie za rękę i pomógł wstać z łóżka. Oczywiście, że wszystko bolało mnie jak cholera. Ale przeżyje to. Szybko szliśmy w kierunku drzwi. Mieliśmy dotrzeć do jego samochodu, który jak się okazało był zaparkowany tuż przy morzu ludzie z aparatami.
- Zróbmy to - Justin szepnął, tak jak by przepraszał. Trzymaliśmy się na ręce, a nasz palce splotły się. Otworzył mi drzwi i wyszedł dokładnie po mnie. Założyliśmy okulary przeciwsłoneczne.
Starałam się zrelaksować na tym niewygodnym łóżku. Rany i siniaki nie oddawały tego jak moja skóra mnie piekła. Mój tułów bolał mnie, a najbardziej lewa strona czyli to miejsce, gdzie moje płuco częściowo było zapadnięte. Moje nadgarstki były gorące w dotyku od poparzeń spowodowanych przez liny. Nogi i dolna część ciała bolały mnie najbardziej. Ból sprawiał, że zaczęłam sobie przypominać o tym co Brian wczoraj mi zrobił. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku i spadła na klatkę piersiową. Kilka innych zrobiło to samo co ona, nie byłam w stanie tego powstrzymać. Nie powstrzymałam ich też, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w ich kierunku i zobaczyłam uśmiech Justina. Jego twarz natychmiast zmieniła wyraz, kiedy zobaczył mokre smugi na moim policzku.
- Blake, wszystko w porządku ? - zapytał idąc w stronę mojego łóżka. Myślałam nad odpowiedzią, chociaż wiem, że powinna być ona natychmiastowa.
- Tak - wychrypiałam, kiedy kolejna łza wypłynęła z mojego oka. Justin wiedział, że kłamię i złapał mnie za rękę. Wolną ręką chciał wytrzeć mi kilka łez, które spływały po mojej twarzy. Delikatnie położył dłoń na moim policzku, wiedząc, że jest ona pocięta i posiniaczona.
- Wszystko będzie dobrze - Justin szepnął w moje włosy, trzymając moje drżące ciało. Chciałam mu wierzyć. Chciałam wierzyć w to co powiedział, ale nie mogłam. Nie mogłam się zmusić, aby mu wierzyć. Coś w środku mnie nie pozwalało mi w to uwierzyć.
- Nie wiesz tego ! - prawie krzyknęłam, w tym samym czasie odepchnęłam do od siebie. Skrzywiłam się z bólu drugi raz, gdy użyłam całej mojej siły. Justin z powrotem przybliżył się do mnie, próbował mnie pocieszyć.
- Jest dobrze Blake. Rozumiem, że jesteś zdenerwowana - Justin powiedział cicho, upewniając się, że znów nie będę chciała go odepchnąć.
- Nie jest dobrze. Mam być silna. Muszę - krzyknęłam przez łzy, które coraz szybciej pojawiały się w moich oczach.
- Nie, wszystko jest dobrze - Justin szepnął patrząc w moje oczy.
- Nie ! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam. Piekący ból pojawił się w moim gardle. Nie byłam w stanie złapać powietrza. Alarm zabrzmiał przez cały pokój. Lekarz i pielęgniarka przybiegła do mojej sali. Justin musiał wiedzieć co się dzieje, bo odsunął się zanim go o to poproszono. Stał z dala od tego całego szaleństwa, a w jego oczach można było zobaczyć ból. Lekarz zaczął naciska przyciski na maszynie, gdy pielęgniarka przyłączyła do mojej twarzy rurkę do oddychania. Tlen spokojnie przepłynął przez mój nos, a maszyna wydała z siebie jakiś dźwięk. Lekarz zaciskał coraz więcej guzików i krzyknął coś do pielęgniarki, która wybiegła z pokoju. Chwilkę później wróciła z torbą w której znajdowała się jakaś ciesz. Lekarz włożył rurkę do mojego wenflonu, który znajdował się na moim nadgarstku. Zaczął krzyczeć jakieś liczby i mówił coś do pielęgniarki, ale nie byłam w stanie zrozumieć co.
- Krew spada, ciśnienia spada - krzyknął. Zauważyłam, że Justin zaczął iść w stronę mojego łóżka. Martwił się bardziej niż wcześniej.
- Co się dzieje ? - zapytał z niepokojem. Pielęgniarka i lekarz zignorowali go i nadal wykonywali swoją pracę. Byłam tak wyczerpana, że nawet nie zauważyłam, kiedy moje powieki stały się ciężkie. Nie mogłam utrzymać ich otwartych bo były zbyt ciężkie dla mnie. Ból przeszedł przez moje ciało, a świat stał się ciemny.
- Och, nie śpisz. To dobrze - człowiek w białym ubraniu powiedział, kiedy otworzyłam oczy. Powoli pozwalałam im dostosować się do światła w pomieszczeniu. Próbowałam poruszyć głową, aby się rozejrzeć, ale nadal miałam rurkę do oddychania z przewodami przymocowaną do twarzy. Znajdowałam się w sali szpitalnej, ale to nie był ten sam pokój, który pamiętam. Ta sala ma brązowo-niebieskie ściany i jest o wiele większa od tamtej.
- Gdzie jestem ? Co się stało ? - zapytałam
- Zanim ci wszystko opowiem, będę musiał zadać ci kilka pytań - człowiek, który jak sądzę jest lekarz wyjaśnił. - Jak się nazywasz ?
- Blake Charlie Auburn - odpowiedziałam powoli
- Dobrze, dobrze. Czy wiesz jaki mamy teraz rok ?
- 2012
- Bardzo dobrze Blake. Pamiętam wszystko co się stało ? - doktor zapytał
- Nie, pamiętam, że byłam na Hawajach z Justinem. Gdzie on jest ? - zapytałam z niepokojem w głosie.
- On nie może cię zobaczyć, dopóki nie będę pewny, że twój stan jest stabilny - wyjaśnił
- Stabilny ? Było wszystko w porządku. O czym ty mówisz ? - spytałam zdezorientowana.
- Było w porządku na Hawajach. Lekarze byli gotowi cię wypuścić już tego samego dnia. Ale potem coś się stało. Lekarze nie wiedzieli jak sobie z tym poradzić, dlatego przeleciałaś tutaj, aby uzyskać lepszą pomoc - powiedział
- Gdzie jestem ? - zapytałam
- W Los Angeles. - odpowiedział.
- Jak długo spałam ? - zastanowiłam się głośno.
- Kiedy tu dotarłaś odkryliśmy, że lewe płuco zostało zainfekowane i to spowodowało, że miałaś problemy z sercem. Musieliśmy przeprowadzić operację i od tego czasu spałaś. To było sześć dni temu. - lekarz wyjaśnił powoli
- Spałam od sześciu dni ? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. Zaczynaliśmy się martwić, że już się nie obudzisz - wyjaśnił.
- O mój Boże - szepnęłam do siebie. Sześć dni ?
- Na szczęście jesteś już przytomna. Chcesz, aby ktoś cię odwiedził ? Chcesz, aby ktoś z rodziny przyszedł ? - zapytał.
- Jest tutaj Justin ? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Kochanie, ledwo cię opuścił od kiedy tutaj jesteś ? - mężczyzna powiedział przed przesłaniem mi uśmiechu. Wyszedł z pokoju. Usłyszałam stłumione głosy tuż za drzwiami, a kilka sekund później zobaczyłam Justin zaglądającego do pokoju. Nie zrobił nic, aby wejść do pokoju. Po prostu stał w drzwiach i patrzył na mnie.
- Mogę wejść ? - Justin mruknął. Zgaduje, że do lekarza, który musiał stać obok.
- Oczywiście, że tak - lekarz powiedział. Justin wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi. Powolnym krokiem szedł w moją stronę. Kiedy wreszcie dotarł do łóżka, gdzie leżałam, zobaczyłam, że z jego policzka spływają łzy. Nie dotykał mnie. Po prostu stał i patrzył na mnie ze łzami spływającymi po twarzy.
- Cześć - wyszeptałam przerywając ciszę, która panowała w pomieszczeniu. Justin rozejrzał się po sali i wziął ogromny wdech.
- Cześć - odetchnął z ulgą. Łóżko było wystarczająco duże dla niego. Mógł położyć się na nim, przy mnie, ale tego nie zrobił. Uważał, aby mnie nie dotknąć, chociaż wiedziałam, że tego chce.
- Dlaczego boisz się mnie dotknąć ? - zapytałam, lekko zawstydzona.
- Boję się, że cię zranię. Wyglądasz na połamaną - wyszeptał przez łzy
- Proszę, muszę się przytulić - powiedziałam cicho. Justinowi opadła szczęka. Od razu poczułam jego ciepłe i silne ramiona, które owijają się wokół mojego słabego ciała. To był delikatny uścisk, ale czułam jego bezpiecznie w jego ramionach.
- Nie mogę uwierzyć, że prawie cię straciłem - Justin wyszeptał w moje włosy.
- Przepraszam, że cię przestraszyłam - odpowiedziałam do jego klatki piersiowej. Pokręcił głową.
- Nigdy za to nie przepraszaj - powiedział poważnie. Skinęłam głową i przytuliłam go mocniej. Wsunął się do łóżka, położył na plecach, tak, że mogłam położył głowę na jego piersi.
- Naprawdę byłeś tutaj przez cały czas ? - zapytałam sceptycznie
- Tak. Bardzo się o ciebie martwiłem - odpowiedział
- A praca i takie tam ? Scooter jest wściekły ? - zapytałam zmartwiona.
- Jest trochę wściekły, ale rozumie, że nigdy się nie wybieram - zapewnił mnie. Czułam jak jego ręce biegają po moich włosach. Rozluźniłam się. Czułam, że moje ciało wtapia się w jego i zasnęłam. Tym razem obudziłam się kilka godzin później.
Trzy dni byłam w szpitalu, sumując cały mój pobyt to dziewięć. Moje dni wypełnione były testami i badaniami medycznymi. Zaczęłam czuć się lepiej, głównie dzięki Justinowi. Poważnie mówił, że nigdy się nie wybiera. Wychodził tylko po jedzenie, do łazienki lub gdy miałam wykonywane jakieś badania. Obudziłam się dzisiaj w dobrym humorze. Justin powiedział, że lekarza pozwolą mi wrócić do domu już dzisiaj. Powiedział mi też, że Scooter przyjdzie z nami porozmawiać. Podpisałam papiery i przebrałam się w normalne ubranie. Około południa, Scooter wszedł do pokoju, gdy Justin i ja oglądaliśmy telewizję.
- Blake, jak się czujesz ? - zapytał, szczerze zmartwiony.
- Znacznie lepiej -odpowiedziałam z uśmiechem, który on odwzajemnił.
- No cóż, naprawdę nienawidzę tego robić. Uwierz mi, próbowałem wydostać was stąd w inny sposób. Musimy o czymś porozmawiać - powiedział, zwracając się do nas.
- Co jest ? - zapytał Justin.
- Na szczęście, zachowano tą całą sytuację w tajemnicy przed prasą. Ale około dziesiątej wyszło na jaw, że tutaj jesteście. Oczywiście nikt nie wie dlaczego - Scooter wyjaśnił.
- Paparazzi są na zewnątrz ? - zapytałam. Justin owinął rękę wokół mojej tali i dał mi buziaka, abym się uspokoiła. Nie zdawałam sobie sprawy na jaką zmartwioną brzmiałam.
- Tak. Niestety nie ma przed tym ucieczki. Plotki zaraz się rozpoczną, a jeśli ludzie zaczną kopać to dowiedzą się prawy. Musicie wyjść tak jakby nic się nie stało. Kiedy spytają was dlaczego tu jesteście, powiecie im, że to były badania kontrolne, nic więcej - wyjaśnił.
- Poważnie ? A co jeśli coś się stanie ? - Justin zapytał z niepokojem
- Wiem, że to nie tak miało wyglądać i jest mi przykro z tego powody - Scooter szczerze powiedział - I jeszcze jedno. W weekend Vanity Fair organizuje kolację dobroczynną. Wy musicie tam być.
- Co ? - Justin zapytał oszołomiony.
- Bardzo mi przykro. Z wszystkich wystąpień musiałem zrezygnować, ale z tego nie zrezygnuje. To nic wielkiego, po prostu spacer po czerwonym dywanie i kolacja. To wszystko - wyjaśnił nam. Oboje wiedzieliśmy, że nie powinniśmy z nim walczyć. Skinęliśmy głową i zgodziliśmy się na ten plan. Scooter przekazał nam trochę więcej szczegółów przed wyjściem. Wyszedł ze szpitala i wrócił do pracy.
- Gotowa ? - zapytał Justin, zeskakując z łóżka.
- Myślę, że tak - odpowiedziałam i zawiesiłam torbę na ramieniu. Justin złapał mnie za rękę i pomógł wstać z łóżka. Oczywiście, że wszystko bolało mnie jak cholera. Ale przeżyje to. Szybko szliśmy w kierunku drzwi. Mieliśmy dotrzeć do jego samochodu, który jak się okazało był zaparkowany tuż przy morzu ludzie z aparatami.
- Zróbmy to - Justin szepnął, tak jak by przepraszał. Trzymaliśmy się na ręce, a nasz palce splotły się. Otworzył mi drzwi i wyszedł dokładnie po mnie. Założyliśmy okulary przeciwsłoneczne.
Justin!
Blake!
Dlaczego byliście w szpitalu ?
Wszystko w porządku ?
To dlatego odwołałeś wszystkie wyjazdy ?
Blake, jesteś w ciąży ?
Blake! Blake!
Cały czas krzyczeli. Justin nie powiedział ani słowa, dlatego zasugerowałam mu, aby coś powiedział zanim otworzył drzwi od strony pasażera dla mnie. Z całych sił próbowałam nie krzywić się, kiedy wsiadłam. Ścisnęłam dłoń Justin, kiedy wreszcie usiadłam w fotelu. Wiedział, że czuję ból i wyszeptał 'przeprasza'
- To po prostu badania kontrole, nie ma się co martwić - powiedział wesoło jak tylko mógł, zanim zamknął drzwi od mojej strony. Przeszedł przez tłum ludzi, aby dotrzeć do swojego miejsca.
Szpital był dość blisko od domu Justin, dlatego dojechaliśmy do niego w krótkim czasie. Szybko wyskoczył z samochodu, aby mi pomóc. Starałam się pozostać silna i ignorowałam ból. Bolało jeszcze bardziej, kiedy starałam się wyjść z pojazdu. Justin cały czas przepraszał, kiedy pomagał mi dojść do domu.
- O mój Boże - Pattie krzyknęła, kiedy zobaczyła, że wchodzę do kuchni. Podbiegła do mnie z otwartymi ramiona i chciała mnie przytulić, kiedy Justin ją zatrzymał.
- Ona jest jeszcze cała obolała. Myślę, że powinna iść na górę do łóżka - powiedział. Uśmiechnąłam się do Pattie przepraszająco i skinęłam głową, aby zgodzić się z Justinem
- Rozumiem. Jestem bardzo szczęśliwa, że już wszystko w porządku - Pattie wykrzyknęła i lekko mnie uścisnęła. Owinęłam ramiona wokół ciała, tak delikatnie jak i ona to zrobiła.
- Dziękuje - wyszeptałam jej do ucha, zanim Justin złapał mnie za rękę i szliśmy w kierunku schodów. Kiedy podniosłam nogę by zrobić pierwszy krok, poczułam, że Justin łapie mnie za plecy i kolana. Niósł mnie jak pannę młodą po schodach, aż do swojego pokoju. Gdy wszedł do pokoju, położył mnie delikatnie na łóżku. Pomógł zdjąć mi buty i położył moją torebkę na ziemi przy łóżku.
- Czy jest coś jeszcze co mogę dla ciebie zrobić ? - zapytał, stojąc nad łóżkiem i zgarniając pasma włosów z mojej twarzy.
- Trzy rzeczy - powiedziałam po zastanowieniu
- Co to jest kochanie ? - zapytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Po pierwsze, mogę nosić jedną z twoich bluz ? - spytałam nieśmiało. Zachichotał i podszedł do szafy, aby wyciągnąć jakąś bluzę. Podziękowałam mu, a on pomógł mi ją założyć. Pachniała jego wodą kolońską i dzięki temu zapachowi od razu się rozluźniłam.
- Co dalej ? - zapytał słodko.
- Położysz się ze mną ? - zapytałam. Zachichotał, znów. Podniósł kołdrę, żeby móc pod nią wejść i za sekundę znalazł się obok mnie. Jego ramiona znalazły się na mojej talii i owinął ręce wokół mnie. Trzymał mnie troskliwie.
- Pocałuj mnie - powiedziałam cicho i zarumieniłam się trochę. On nic nie powiedział, tylko przybliżył się do mnie i nasze usta się złączyły. To był delikatny pocałunek, ponieważ moje wargi nadal były rozcięte i posiniaczone. Kiedy się od siebie odsunęliśmy mieliśmy uśmiech an twarzy. Położyłam głowę na jego piersi i zamknęłam oczy.
- Kocham cię - Justin wyszeptał tuż przed zaśnięciem.
- Ja też cię kocham - powiedziałam, wcześniej ściskając jego dłoń i położyłam się do snu w jego ramionach.
******
mogę wystąpić jakiś literówki - już sprawdzam
mogę wystąpić jakiś literówki - już sprawdzam
♥
Niestety ze względu na to, że ferie się już skończyły.
A zaczyna się ta nieszczęsna szkoła.
Rozdziały będę pojawiać się co dwa tygodnie.
Następny rozdział pojawi się dopiero 15 lutego.
Dziękuję za wszystkie komentarze ♥
O matko oni są taką uroczą parą hsbjshdhsjsudj *_____* ach te cholerne papsy -,-
OdpowiedzUsuńLiterówki? Myślisz że ktoś będzie na to zwracać uwagę gdy rozdział jest taki emocjonujący? Haha ja też nie xD @agatorek29
Rozdzial jak zwykle swietniw przetlumaczony ♥ ta koncowka jdjdbbsjdb. Nie moge sie doczekac nastepnego. Powodzenia w szkole @akaqomez
OdpowiedzUsuńSuper, świetny I genialny rozdział ONI sa tacy slodcy awwww I szkoda że rozdział dopiero 15 lutego ale kocham to opowiadanie I będę czekała z niecierplieoscia na kolejny rozdział :) ily <3
OdpowiedzUsuńjezu świetny kocham to <333333333
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńaww<3
OdpowiedzUsuńawwww... <33 hjdfuvsgh
OdpowiedzUsuńświetne ;)
OdpowiedzUsuńGenialny <3
OdpowiedzUsuńsłodko, <3
OdpowiedzUsuńawwwwww super ♥
OdpowiedzUsuńAwww słoodko. ♥
OdpowiedzUsuńOoooh oni są kochani //@VeronikaMiriam
OdpowiedzUsuńO MATKO BOSKI :) Czekam nn <3
OdpowiedzUsuńhearbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Boski!!!!!
OdpowiedzUsuńojejku ten rozdział taki awwww <3 Wspaniali są razem nooo <333 @ilysm_jbiebs
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCześć chciałam zaprosić Cie na moje opowiadanie http://come-here-baby.blogspot.com/. Narazie pojawił się tylko prolog ale liczę na jakąś opinię <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAwwwww *__* Nie mogę sie doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny?
OdpowiedzUsuńpostaram się w ten weekend
UsuńHej;)
OdpowiedzUsuńNiedawno zaczęłam czytać ;)
To jest świetnie! <3
Zapraszam również: http://livewithgangster.blogspot.com/
Awwww ♥♥♥
OdpowiedzUsuń